Kluczowym krokiem w pokonywaniu tricho było w moim życiu rozgryzienie, zrozumienie nawyków, które kierują całym naszym życiem. Poznanie sposobu ich powstawania, ugruntowywania się w naszym planie dnia jest konieczne żeby wiedzieć, jak sobie z nimi radzić. Tutaj na pomoc przyszła mi popularnonaukowa książka "Siła Nawyku" Charlesa Duhigga. Choć sama w sobie nie może stanowić terapii, ponieważ jest raczej zbiorem ciekawostek na temat działania nawyków, stanowiła dla mnie niesamowite źródło inspiracji.
Później sięgnęłam po pozycje bardziej fachowe i skoncentrowane na pokonywaniu konkretnego nawyku. Szczególnie pomocna okazała się książka "Jak pozbyć się złych nawyków" J. Claiborna i Ch. Pedricka. Uwaga, technika przedstawiona w książce działa tylko wtedy, kiedy skrupulatnie przejdziemy przez zawarte w niej formularze - to istota zrozumienia swojej choroby.
Pora na działanie!
Dość gadania, pora rozprawić się z nawykiem. Proponuję Wam założyć zeszyt, w którym będziecie robić skrzętne notatki i odpowiadać na postawione pytania.
Tak jak ja, zadaj sobie pierwsze pytanie - czemu jeszcze nie rzuciłem nawyku?! Co mnie powstrzymuje?
Zastanów się, czy w gruncie rzeczy myślisz, że lubisz swój nawyk. Możliwe, że jeśli mówisz, że nie umiesz się zmienić, po prostu tego nie chcesz. Może myślisz, że rzucenie nawyku jest zbyt trudne, że nie masz czasu na ćwiczenia i relaksację (które niedługo powinny się stać twoją codzienną aktywnością), boisz się albo uważasz, że to nie najlepszy czas na zmiany?
Jakie fakty przemawiają przeciw Twoim zmianom?
.................................................................................................
Kiedy sama pierwszy raz odpowiadałam na to pytanie napisałam, że "nie ma takich faktów, dość wymówek". Jednak był to czas, kiedy byłam już bardzo zmotywowana do działania i bardzo chciałam przejść do dalszych etapów książki:) Wiem jednak, że to nie prawda. Moimi faktami było lenistwo, brak wiary w to, że mogę coś zmienić (psychologowie nie pomagali, mówiąc, że to najgorszy nawyk), a także to, że wielu ludzi nie widziało problemu - moje włosy nigdy nie było bardzo, bardzo rzadkie, choć ja dobrze widziałam prześwity w miejscach, skąd wyrywałam włosy. Myślałam więc: "skoro inni nie widzą, to znaczy, że mój problem nie jest aż tak straszny". Ale jest. Uwierzcie mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz