Powoli przedstawiam Wam kolejne kroki terapii. Póki co zadałam kilka pytań, które powinny Was stopniowo przygotować do porzucenia trichotillomanii (albo innych nawyków kompulsyjnych).
Chociaż na ten element przyjdzie czas dopiero później, chciałabym dzisiaj napisać, co tak naprawdę jest kluczem do sukcesu. Prawda jest taka, że nie da się rzucić wszystkich nawyków i żyć bez nich. Człowiek musi mieć "swój" nawyk. Zresztą nie jest to taka zła przypadłość - wiele osób jest znanych ze swoich nawyków właśnie.
Zobaczcie, że obecnie trwa moda na zdrowy tryb życia, odchudzanie. Taka Ewa Chodakowska na przykład poleca w gruncie rzeczy zamienić zły nawyk - lenistwo, na dobry - aktywność fizyczną. Nie można wyplenić lenistwa samego w sobie - trzeba je czymś zastąpić. I tak samo będzie w przypadku naszego nawyku. Musimy znaleźć sobie coś zastępczego i odnaleźć w tym podobne uczucie, które towarzyszy nam przy wyrywaniu - rozładowanie napięcia (tak przynajmniej jest w moim przypadku, myślę, że w Waszym podobnie).
Zastanówcie się, jakim nawykiem moglibyśmy zastąpić tricho. Wypiszcie sobie 5-8 propozycji innych nawyków, które mogłyby być "godnym" ;) następcą wyrywania włosów.
Muszę się Wam przyznać, że przekonanie się do innego nawyku jest dla mnie najtrudniejszym elementem terapii. Ani jeden z mojej pierwszej listy się nie przyjął. Niestety dalej "grzebię" we włosach - ale ich nie wyrywam :) Aktualnie moim nowym nawykiem jest ciągłe przeczesywanie włosów. Nie chciałabym tego robić, bo wszelkie trzymanie rąk przy włosach to ryzyko. Teraz czeka mnie kolejny etap terapii - przerzucenie się na naprawdę dobry nawyk :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz