Mechaniczne przeszkody

Chyba najbardziej naturalnym gestem w walce z trichotillomanią jest sięganie po "mechaniczne" przeszkody, które utrudniają nam dobranie się do włosów - mogą to być chusty, czapki, rękawiczki. U mnie ciekawą sprawą jest to, że podobne "osłony" wcale nie utrudniały mi wyrywania, ponieważ nieświadomie je ściągałam! Czy wy również mieliście/macie podobną sytuację? Dopiero po chwili uświadamiałam sobie, że czapka leży obok mnie, a ja znowu świdruję w głowie! 

A co w tej sprawie mają do powiedzenia psychologowie, autorzy książki "Jak pozbyć się złych nawyków" James Clairbon i Cherry Pedrick?

Kiedy pokusa [...] staje się nie do wytrzymania, przykryj włosy, załóż chustkę lub kapelusz albo rękawiczki. Nie pozwól jednak, by takie zachowanie stało się ostatecznym i trwałym środkiem zastępczym. Przykrywanie powinno być środkiem zaradczym w przypadku naprawdę silnej pokusy, a nie kamuflażem efektów zachowań nawykowych.

Dobrze jest więc nosić np. czapkę tylko w domu, albo w miejscu, gdzie wg Was zachowanie występuje najczęściej. Jak już wspominałam we wcześniejszych postach, ustaliłam, że najczęściej wyrywam włosy przed telewizorem, komputerem i w samochodzie. I wszędzie tam trzymałam czapki. Zakładałam je tylko w tych momentach, kiedy dopadał mnie kryzys, głównie wieczorem, ponieważ dzięki obserwacjom zauważyłam, że rano pokusa jest najsłabsza. Orientowałam się co się kroi i... hop! Czapka na głowę! A co z jej nieświadomym ściąganiem? Otóż na tym właśnie polega cała walka i nasz wysiłek, bo mechaniczne przeszkody same nie pomogą! Na początku chęć wyrywania była ogromna, ale postanowiłam sobie dawać jeszcze z 2-3 minuty, do momentu, aż pokusa przechodziła. To było ciężkie! Ale opłacało się:) Myślcie o postępach, nawet nie o końcowym efekcie, ale o małych kroczkach - o tym, że przed zaśnięciem będziecie mogli powiedzieć sobie magiczne: "Dzisiaj nie wyrwałem żadnego włosa" :) To jest zwycięstwo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz