...aby na pewno?
Trichotillomania dotyczy podobno 3-5% społeczeństwa.
Natomiast mnie trichotillomania dotyczy w 100%. Żyjemy razem od prawie 10 lat.
Dokładnie pamiętam, kiedy się poznałyśmy. Druga klasa liceum… Właściwie nie
wiem, czemu tak kurczowo zaczęła się mnie trzymać. I choć przez wiele lat
oszukiwałam się, mówiąc, że z nią walczę – dzisiaj przyznaję – niezbyt dużo
robiłam, by się jej pozbyć, mimo że nigdy jej nie chciałam. Była dla mnie po
prostu bardzo wygodna.
Jednak od października 2014 wzięłam się ostro do roboty. Mój
ślub był za pasem – a przecież obiecałam sobie kiedyś, że do wesela pokonam
nawyk. Dzisiaj mogę powiedzieć, że wykonałam ogromną pracę – pierwszą taką od
10 lat. I choć trichotillomania mnie nie opuściła, udało mi się zagrać jej na
nosie. Tak naprawdę nigdy nie przestanę być „osobą wyrywającą włosy”, tak samo
jak alkoholik nigdy nie przestanie być alkoholikiem – uznanie, że zły nawyk ma
się za sobą to uśpienie czujności i podpisanie na siebie wyroku.
Myślę również, że ta choroba – bo tricho to choroba, a
dokładnie nerwica natręctw – pomogła mi być silniejszą. Kiedy udaje mi się
pokonywać chęć wyrywania włosów, a moje statystyki się poprawiają, czuję, że
mogłabym przenosić góry! Jeśli pokonałam tricho, osiągnę również wiele innych
szczytów!
Ok, tylko po co kolejny blog o tricho i pokonywaniu złych
nawyków?
Według mnie nie ma możliwości pokonania tricho bez
wzajemnego wsparcia. Niestety po wielu poszukiwaniach nie udało mi się znaleźć
grupy dedykowanej osobom z nerwicą natręctw taką jak moja. Umówmy się – to
jedna ze spraw kluczowych. Gdyby nie wsparcie innej osoby, która również cierpi na
tricho, moja motywacja nie byłaby tak duża. O swoim problemie trzeba rozmawiać,
a do porzucenia nawyku trzeba się przygotować. Uważam, że rozmawianie i
przyznanie się do trichotillomanii nie jest powodem do… rwania sobie włosów z
głowy ;) (gdy słyszę ten związek frazeologiczny nigdy nie wiem czy śmiać się,
czy płakać). W końcu dotyczy ona 3-5% cywilizacji! Czyli na 100 osób, średnio
czworo z nich wyrywa włosy, co dwudziesta piąta osoba! To naprawdę dużo… Sama
poznałam kilka takich osób. W Polsce istnieje wiele grup wsparcia dedykowanych różnym uzależnieniom i
jest to jedna z najlepszych metod pozbycia się nawyku. Szczególnie interesujące
są metody grupy AA, którą w I połowie XX wieku założył William Griffith Wilson.
Do dzisiaj Ruch trzeźwości odnosi wielkie sukcesy w walce z nietrzeźwością.
W tym miejscu myślę sobie, jak bliskie jest to nam, osobom z
trichotillomanią. Właściwie powodem wyrywania włosów jest to, że jesteśmy
nietrzeźwi – w krytycznym momencie myślimy przecież zupełnie o czymś innym.
Czas zacząć trzeźwo myśleć na temat swojego nawyku, wypracować świadome
myślenie w momencie, kiedy dotyka nas kryzys.
To jak? Czujecie się zmotywowani do rzucenia nawyku? Do dzieła!
Zapraszam zainteresowane osoby pragnące uczestniczyć w motywujących rozmowach
na łamach strony. Będzie dużo o metodach i relaksacji. Jestem jednak ciekawa,
jak wiele osób gotowych jest się spotkać oko w oko ze swoim nawykiem? Jeśli
jesteście z Warszawy lub okolic i czujecie, że chcecie opowiedzieć o sobie
większemu gronu osób z tym samym problemem, piszcie na mój adres: ddomika@wp.pl.